Obserwujemy dziś w polityce swoistą zmienność racji stanu i zależnych od niej programów politycznych. [...] Program polityczny nie może określać racji stanu. Musi być odwrotnie.

 

W kierunku polityki powszechnej

 

Podstawą dominacji aktualnych postaci polityki jest struktura nowożytnej i współczesnej kultury. Obecne w niej tendencje awerroistyczne i materialistyczne wyniosły politykę tak wysoko, na pozycję dziedziny pierwszej i najwyższej. W sumie jednak polityka zawdzięcza całej kulturze swoją pozycję dominującą. Jeżeli tak jest, to formułowany tu projekt polityki powszechnej również zależy od kultury, w tym wypadku od kultury powszechnej postulowanej w dwu poprzednich rozdziałach tej książki. Wcześniejsze rozważania doprowadziły do wniosku, że źródłem kultury powszechnej wewnętrznej i zewnętrznej jest mądrość i Bóg. Zarazem rozważania o zagrożeniach kultury dowiodły, że przedmiotem zagrożeń także jest mądrość człowieka i Bóg, przejmujący najpełniej i najtrwalej miłość osób. Mądrość to najkrócej ujęta zasada kultury powszechnej. Wiąże się z tą zasadą wiele wątków i tematów szczegółowych. Wszystkie one stanowią materiał wyznaczający drogę do formuły polityki powszechnej.

Podejmijmy drogę kolejnych precyzowań zagadnienia polityki. Pierwszym jej sprecyzowaniem jest odróżnienie w polityce racji stanu od programu politycznego. Racją stanu są zawsze cele, zadania i wartości proponowane państwu, i tym samym narodowi. Programem politycznym jest zespół wskazań, które wyznaczają sposób realizowania jakichś ujętych w rację stanu proponowanych państwu i narodowi celów, zadań i wartości. Racją stanu może być, i jest często, ideologia. Program polityczny polega wtedy na określeniu sposobów upowszechniania ideologii. Jeżeli rację stanu wypełnia teoria człowieka, programem politycznym jest upowszechnianie tej teorii.

Obserwujemy dziś w polityce swoistą zmienność racji stanu i zależnych od niej programów politycznych. Owszem, racją stanu są zawsze cele, zadania i wartości. One właśnie są często bliżej określane programami politycznymi. Obserwujemy więc nieprawidłową zależność między racją stanu a programem politycznym. Program polityczny nie może określać racji stanu. Musi być odwrotnie. Wynika z tego, że racja stanu powinna być stała. Tę stałość może wyznaczać, i musi wyznaczać, realna rzeczywistość bytów, a głównie filozoficznie poprawna identyfikacja bytowej struktury człowieka. Dobrze wyczuwają to politycy, którzy racją stanu czynią teorię człowieka. Opierają się jednak na dowolnie sformułowanej koncepcji człowieka, na transcententalizmie jako dowolnie wybranym twierdzeniu o człowieku, lub na gnozie jako uznaniu nieokreśloności za początek rzeczywistości. W sumie jest to idealizm, który przyznaje pierwszeństwo pojęciom przed realnością lub stanowi utożsamianie pojęć z realnymi bytami, co czyni dla nas całą rzeczywistość wyłącznie kompozycją myśli, po prostu tylko kompozycją pojęć. Drogą do uzyskania stałej racji stanu musi być realizm, który polega na uświadomieniu sobie, że wcześniej niż myśl istnieją realne konkrety i realny człowiek. Jego myślenie właśnie wywołują i aktywizują realne byty. Stała racja stanu nie może jednak stanowić zespołu zewnętrznych celów człowieka, gdyż cele są zawsze w człowieku jego zamysłem, stawianym sobie zadaniem, uznaniem czegoś za cenne, a więc za wartość. Niezmienną racją stanu musi być cel wewnętrzny, to, co w każdym przypadku będzie podstawą wewnętrznych udoskonaleń i powiązań zewnętrznych z innymi osobami. Ta stała racja stanu nie może więc zależeć od zmieniających się programów politycznych. Musi ograniczać zarówno zasady realizowania służby człowiekowi, jak i doskonalenia i uszlachetniania siebie oraz podobnego odnoszenia się do innych osób. Jest więc tylko jedna racja stanu, zawsze stała.

Racja stanu

Ponieważ politykę ostatecznie wyznacza kultura, ona też określa rację stanu, głównie w bliższych określeniach celów, zadań i wartości. Podobnie politykę powszechną wyznacza kultura powszechna. Wyznacza też powszechną rację stanu. Powszechną kulturę musimy budować w obrębie nowożytnej i współczesnej kultury, ukształtowanej przy pomocy nurtów ateizujących i materializujących. Wymaga to zorientowania się w prawdziwych wartościach kultury, by je podjąć, oraz rozpoznania tego, co złe i fałszywe, by to pominąć. W związku z tym należy dodać, że racja stanu musi dotyczyć i człowieka, i kultury.

Wprowadźmy wyrażenie „stała racja stanu w odniesieniu do osób i wspólnot” i zwiążmy je bardziej z wewnętrzną strukturą człowieka, która się nie zmienia, gdyż zmieniają się tylko drugorzędne cechy, nazywane przypadłościami, i niektóre relacje, mianowicie relacje myślne, podczas gdy zawsze trwają relacje osobowe, tworzące wspólnoty.

Wprowadźmy też wyrażenie „stała racja stanu w odniesieniu do kultury”, co pozwoli na zdystansowanie się wobec tego, co w kulturze złe i fałszywe. Ta racja stanu nie utożsamia się z programem politycznym, gdyż program jest zespołem zaleceń wskazujących, w jaki sposób uniknąć wpływu zafałszowań i zła, a zarazem wybronić odniesienia do osób ze względu na prawdę i dobro.

Określamy rację stanu jako cele, zadania i wartości proponowane państwu i narodowi. Możemy więc powiedzieć, że racją stanu są cele i zadania państwa, wyznaczone przez dobro wspólne narodu. To dobro wspólne ogarnia więc dobro każdego człowieka i dobro wszystkich osób, stanowiących naród.

a) Stała racja stanu w odniesieniu do każdego człowieka polega na uzyskiwaniu usprawnienia intelektu w rozumieniu bytów i myśleniu o nich zawsze zgodnie z prawdą. Polega zarazem na uzyskiwaniu usprawnienia woli w jej decyzjach zawsze zgodnych z dobrem, gdy intelekt ukazuje woli prawdę o bycie i człowieku jako dobro, gdy więc dany byt lub człowieka ujmuje od strony prawdy i dobra. Prowadzi to do stwierdzenia, że stała racja stanu w odniesieniu do każdego człowieka polega na uzyskiwaniu mądrości, gdyż mądrość jest nabytą umiejętnością widzenia zarazem prawdy i dobra osób jako więzi między skutkiem i przyczyną. W tym wypadku skutkiem jest dobro, powodowane przez prawdę jako przyczynę. Chodzi tu o takie rozumienie prawdy, w którym jest ona udostępnianiem się bytu poprzez rozumienie go, oraz chodzi o takie rozumienie dobra, w którym jest ono wywoływaniem w nas potrzeby kontaktu z danym, akceptowanym przez nas, bytem. Ta mądrość najpełniej objawia się w naszym odnoszeniu się do osób.

Mądrość, którą tu określiliśmy, stanowiąca nabytą umiejętność odnoszenia się do osób z pozycji prawdy i zarazem dobra, jest mądrością naturalną. Dostępna jest każdemu człowiekowi, gdy usprawnia on swój intelekt i wolę. Ponieważ prawda i dobro wyznaczają relację wiary i nadziei, trzeba dodać, że zarówno prawda i dobro, jak i oparte na nich relacje, przejawiają istnienie osób udostępniające się intelektowi i woli. To istnienie, które przejawia się jako realność, wiąże osoby relacją miłości rozpoznawaną przez intelekt i wolę z pozycji prawdy i dobra, także w kontekście wiary i nadziei. Miłość, jako poznana i wybierana przez wolę, swoiście wyprzedza inne relacje osobowe i staje się jak gdyby normą mądrości. Mądrość jest wobec tego taką umiejętnością osób, że w odniesieniach do prawdy i dobra kierują się miłością.

b) Stała racja stanu w odniesieniu do osób jako wspólnoty, głównie jako narodu, polega na służeniu dobru wspólnemu, a więc dobru każdej osoby, w podobny sposób. Tym podobnym i stałym sposobem jest właśnie miłość. Samą miłość zresztą określa się jako troskę o dobro osoby, każdej osoby, a więc o dobro wspólnoty i tym samym narodu. Ponieważ dobro zawsze wiąże się z prawdą, dzięki czemu prawda i dobro powodują usprawnienie się w mądrości, stała racja stanu w odniesieniu do osób jako wspólnoty polega głównie na powodowaniu i chronieniu mądrości. Ponieważ z kolei prawda i dobro przejawiają istnienie bytu i osób, to istnienie swą realnością wyzwala relację miłości, z którą wiąże się wiara i nadzieja. Możemy dodać, że stała racja stanu w odniesieniu do osób jako wspólnoty polega także na wspomaganiu trwania relacji osobowych.

Zbierając postawione akcenty możemy powiedzieć, że stała racja stanu w odniesieniu do osób jako wspólnoty polega na służeniu dobru wspólnemu, którym jest mądrość wyrażająca się w chronieniu osobowych relacji miłości, wiary i nadziei.

Relacje osobowe wiążą nas z ludźmi i stanowią wtedy humanizm w kulturze, oraz wiążą nas z Bogiem i stanowią religię. Wynika to ze zidentyfikowania bytowej struktury osób.

Nie można więc pominąć relacji osobowych w organizowanej trosce o człowieka, i nie można pominąć w stałej racji stanu, ani w kulturze powszechnej, zarówno humanizmu, jak i religii.

Ponieważ relacje osobowe z Bogiem realnie spełniają się z Bogiem, nie można pominąć Boga ani w racjach stanu, ani w kulturze.

Podsumowując dodajmy jeszcze, że stała racja stanu w odniesieniu do osób jako wspólnoty polega na służeniu dobru wspólnemu, którym jest mądrość wyrażająca się w chronieniu osobowych relacji miłości, wiary i nadziei, wiążących ludzi z ludźmi w humanizmie i wiążących ludzi z Bogiem w religii.

Nasza osobowa więź z Bogiem powoduje, że w istocie osoby ludzkiej przebywa jeden w swym istnieniu Bóg. Z rozważań o darze mądrości wynika jeszcze jeden wniosek ważny dla tematu stałej racji stanu. Chodzi o to, że w odniesieniu do osób jako wspólnoty musi ona zawierać podstawę chronienia religii aż do poziomu dojrzałości religijnej.

Zauważmy, że racja stanu nie może utożsamiać się z programem politycznym. Jednak wyznacza ten program. Musi więc obejmować podstawy umożliwiające podjęcie działań usprawniających intelekt i wolę aż do nabycia przez człowieka mądrości, oraz działań chroniących relacje osobowe z ludźmi w humanizmie i relacje osobowe z Bogiem w religii aż do poziomu dojrzałości religijnej.

Dodajmy, że stałą racją stanu w odniesieniu do osób i wspólnot możemy także nazywać pozytywną formułą stałej racji stanu. Pozostaje do omówienia stała racja stanu w odniesieniu do kultury. Chodzi tu o zasady, które będą kierowały do tego, co w kulturze prawdziwe i dobre, oraz zalecały wykluczanie tego, co złe i fałszywe. Tę rację stanu w odniesieniu do kultury możemy nazywać, w celu jej podkreślenia, negatywną formułą stałej racji stanu.

Przypomnijmy, że kultura powszechna buduje się w obszarach kultury nowożytnej i współczesnej. Różni się ona od kultury powszechnej głównie dominowaniem ateizmu i materializmu. Z punktu widzenia bytowej struktury człowieka i jego relacji moralna akceptacja tych nurtów opiera się na niepełnej wiedzy o bytach i osobach. Legalizacja ateizmu i materializmu jest pośrednio legalizacją niepełnej i niekompetentnej wiedzy w dziedzinie filozofii bytu i teologii prawd objawionych. Tworząc kulturę powszechną trzeba pozytywnie przywrócić kulturze kryteria prawdziwości oraz przestrzegać, a więc w sposób specyficznie negatywny bronić, przed nurtami niezgodnymi z prawdą. Zagadnienie ostrzegania dotyczy już programu wykształcenia i wychowania, którego zasady na ogół znajdują się w programach politycznych. Jednak stała racja stanu z zespołem stanowiących ją zasad realizowanie takich programów musi umożliwiać.

c) Stała racja stanu w odniesieniu do kultury jako negatywna formuła tej racji polega na chronieniu przed tym, co ogranicza wiedzę i uniemożliwia mądrość, co zarazem kwestionuje relacje osobowe z ludźmi i z Bogiem. Suma stanowiących ją zasad powinna przestrzegać przed ateizmem i materializmem, gdyż widoczne są już skutki zniekształcenia przez nie kultury i spowodowane nimi ograniczenia w dziedzinie polityki. Należy dodać, że chronieniu przed ateizmem i materializmem musi towarzyszyć tolerancja, która jest zawsze akceptacją osób, lecz nie jest zgodą na ich błędne poglądy. Ateizm i materializm od dawna są obecne w kulturze nowożytnej i współczesnej. Aktualnie jednak dominującym zagrożeniem kultury jest gnoza, transcendentalizm i irracjonalizm jako faworyzowana dziś odmiana idealizmu. W negatywnej formule stałej racji stanu muszą znaleźć się wskazania, otwierające w kierunku środków chroniących nas przed tymi zagrożeniami. Są to zagrożenia w odniesieniu do wykształcenia, do prawidłowego usprawniania intelektu i do prawdy. Występują też zagrożenia dotyczące podejmowanych przez nas decyzji woli i dobra. Tym zagrożeniem jest odrzucenie przykazań. W negatywnej formule stałej racji stanu muszą się znaleźć także wskazania pozwalające na zalecenie przestrzegania przykazań.

Zestawiając te akcenty powiedzmy, że stała racja stanu w odniesieniu do kultury polega na chronieniu człowieka przed skutkami ateizmu, materializmu, gnozy, transcendentalizmu i irracjonalizmu.

Ze względu na przejrzystość propozycji dodajmy, że gnoza jako dominujące dziś zagrożenie kultury, a przede wszystkim wiedzy człowieka, jest tezą filozoficzną, według której początkiem lub pierwszym etapem liniowo wyjaśnianej rzeczywistości jest nieokreśloność, wyłaniająca z siebie myśl, a z kolei realne konkrety. Gnoza ma więc źródło w błędnej zasadzie tłumaczenia świata jako wydłużającej się linii, zasadzie potwierdzanej przez poznanie głównie zmysłowe, zastosowane w naukach szczegółowych. Gnoza jest inną wersją neoplatońskiego idealizmu, według którego byty stanowią hierarchiczny układ od tego, co pełniejsze, do tego, co uboższe. W gnozie ta kolejność jest odwrócona: wszystko wyłania się właśnie z nieokreśloności, nazywanej nicością, materią. Często też łańcuch bytów rozpoczyna się od myśli, która w pełnej gnozie wyłania się z nieokreśloności. Aby uchylić gnozę, wystarczy wprowadzić istotową zależność przyczyn i skutków jako tezę, że każdy skutek zależy od swych bezpośrednich i jedynych przyczyn zewnętrznych. Trzeba tylko nauczyć się identyfikowania tych przyczyn. Ta teza jest równocześnie uchyleniem wyjaśnień liniowych. Istotowe wyjaśnienia ukazują nam zewnętrzną przyczynę sprawczą istnienia realnych bytów jako Samoistne Istnienie, które jest zarazem osobą. Tą osobą jest Bóg. Stwarza nas jako Samoistne Istnienie, a jako Ojciec wiąże się z nami miłością. Transcendentalizm, podobnie jak wyjaśnienia liniowe, należy do wyjściowych metod analizy filozoficznej. Opiera się na tezie, że każdą analizę wyprzedza sformułowane przez intelekt zdanie, wyznaczające dalsze stwierdzenia o bycie. Inaczej mówiąc, głosi się w transcendentalizmie, że myśl lub możliwość jako kompozycja pojęć wyprzedza realne konkrety stanowiąc tak zwane założenie dla postępowania badawczego w odniesieniu do realnych bytów. Od czasów Kartezjusza transcendentalizm zawładnął filozofią, a głównie naukami szczegółowymi. Stosowane tam założenie nazywa się hipotezą badawczą, która jest weryfikowana. Weryfikacja polega na sprawdzeniu, czy zorganizowane przez nas doświadczenie potwierdza hipotezę. Trzeba tu dodać, że transcendentalizm w ogóle uniemożliwia kontakt poznawczy z realnymi bytami. Gdy jednak odkryje się, że poznanie ludzkie ma początek w biernej recepcji przez intelekt oddziałujących na nas bytów, transcendentalizm upada. Zaczynamy najpierw dokładnie identyfikować skutki oddziaływania na nas bytów, a następnie to, co na nas oddziałuje w jego wewnętrznej zawartości bytowej i udostępniających się jego przejawach. Uświadamiając to sobie i wyrażając w pojęciach i zdaniach tworzymy metafizykę bytu.

Irracjonalizm polega na dyskwalifikacji intelektu, na przyznaniu pierwszeństwa woli lub władzom zmysłowym, a tym samym emocjom i uczuciom. Zarazem irracjonalizm sprzyja transcendentalizmowi. Jest ponadto redukcjonizmem, w którym poznanie przypisuje się głównie woli i uczuciom. W mistyce, w literaturze romantycznej, we współczesnej pedagogice, opartej na psychologii a nie na filozofii człowieka, czynność poznania przypisuje się bezpośrednio miłości, która nie może być ani władzą poznawczą, ani żadną inną władzą jako podmiotem działań ludzkich, gdyż jest relacją. Aktualnie w Polsce irracjonalizm opanowuje teologię ascetyczną, pedagogikę i filozofię człowieka. Tendencja ta przejawia się w poglądzie, że miłość jest wyłącznie uczuciem, że uczucie jest duchowym wnętrzem człowieka, często sumieniem, istotą życia religijnego, a niekiedy nawet osobą. Pozwala utożsamić filozofię z poezją. Broni się poprzez hermeneutykę jako teorię myślenia paradoksalnego, to znaczy nie posługującego się regułą niesprzeczności. Dopuszcza występowanie i głoszenie twierdzeń sprzecznych. Wprowadza więc w kulturę dowolność i niesprawdzalność twierdzeń. Ten irracjonalizm w postaci hermeneutyki jest stosowany także przez teologów. Zagraża wobec tego kulturze powszechnej, a w niej tezie o realności bytów i realności religii.

 

Program polityczny

Powtórzmy, że program polityczny jest zespołem wskazań pozwalających na realizowanie racji stanu. Ukazuje więc, jak należy realizować dobro wspólne, którym jest mądrość osób, jak chronić relacje osobowe miłości, wiary i nadziei wiążące ludzi z ludźmi w humanizmie i wiążące ludzi z Bogiem w religii, jak więc chronić humanizm i jak chronić religię aż do poziomu uzyskiwania przez ludzi dojrzałości religijnej.

Politykę wyznacza kultura, tę zaś z kolei rozumienie bytowej struktury realnych osób i bytów. W programach politycznych na pierwszym miejscu muszą znaleźć się wskazania dotyczące nabywania zgodnej z bytami wiedzy o nich, a następnie wskazania, jak chronić przy pomocy wiedzy i jej dzieł relacji z osobami, oraz które dzieła kultury akcentować, a które pomijać.

Z analizy kultury powszechnej wynika, że należy wprowadzić do programów nauczania filozofię bytu jako sposób zgodnej z bytami ich identyfikacji, a ponadto teologię, głównie dogmatyczną, jako wyjaśnienie prawd wiary określających objawione nam przez Boga Jego życie wewnętrzne i wskazane przez Niego sposoby trwania w powiązaniach przez miłość. Wiedza filozoficzna o człowieku i jego relacjach będzie podstawą zasad chronienia humanizmu. Wiedza teologiczna o człowieku i Bogu wskaże zasady chronienia religii.

Doniosłym i trudnym zagadnieniem staje się program czynności usprawniających w trafnym wskazywaniu na właściwe przyczyny danych skutków, gdyż ta umiejętność usprawnia intelekt w mądrości. Jednocześnie ważny jest program usprawniania ludzi w wyborze dobra, w rozpoznaniu autentycznego i realnego dobra, i w wierności dobru, nawet gdy pozornie atrakcyjniejsze jest zło. Atrakcyjność zła wynika z wyobrażeń, a nie z jego identyfikacji. Należy więc w programach nauczania wyznaczyć kierunek prowadzący do kultury wyobrażeń. Nie należy zarazem budować wykształcenia w oparciu wyłącznie o wyobrażenia i spostrzeżenia oraz obrazy, lecz dążyć do uzyskiwania rozumień. Drogą do uzyskiwania rozumień jest właśnie wrażliwość na przyczyny i skutki.

Taką wrażliwość budzi uczenie się gramatyki głównie języków klasycznych, które trzeba z powrotem wprowadzać do programów szkolnych. Zostały one usunięte z powodu kryterium bezpośredniej użyteczności. To prawda, że łacina i greka nie przydają się bezpośrednio w produkcji. Gramatyka tych języków kształci jednak w rozumieniu zasad, a to rozumienie zawsze działa na korzyść nawet produkcji rzeczy, szczególnie w planowaniu efektów gospodarczych. Trzeba też dbać o przedmiot rozumień. Tym przedmiotem muszą być realne byty, a nie wyobrażenia i obrazy. Chodzi o to, aby z łatwego komponowania w świadomości obrazów i myśli przejść do rozpoznawania wewnętrznych struktur bytów i rzeczy. Jest to sposób uczenia się relacji ze wszystkim, co nas otacza, a głównie z tym. co realnie istnieje, a nie tylko z tym, co konstruujemy posługując się zdolnością twórczości. Tę zdolność należy ćwiczyć w tworzeniu tego, co zgodne z zasadami bytowania, a nie tylko z dowolnym kojarzeniem obrazów i pojęć. Wierność realnym bytom jednostkowym stawia na drugim miejscu problem zakresów grup, nawet wspólnot. Nie należy więc zaczynać kształcenia od usprawniania w myśleniu zakresami, grupami, wspólnotami. Na drugie miejsce w nauczaniu powinno zatem przesunąć się nauczanie matematyki i logiki, jako nauki o zakresach. Są to bowiem tylko języki, przez które nabywa się przyzwyczajeń do przeprowadzania operacji myślowych na dużych zespołach kojarzonego ze sobą i łączonego materiału. Zauważmy od razu, że uczenie się logiki nie uczy logiczności myślenia. Logiczność myślenia jest bowiem tylko obrazem logiczności bytów. Tej logiczności uczymy się w kontakcie z bytami poprzez filozofię bytu. Ta filozofia identyfikuje też przypadłości i cechy tego, co realne. Matematyka dotyczy cech. Do opanowania matematyki przygotowuje także filozofia bytu w dziale analizy przypadłości. Należy więc kolejno uczyć filozofii bytu, teologii prawd wiary, języka ojczystego, by uzyskiwać kulturę wyobrażeń; trzeba zarazem nauczać historii kultury ze względu na wierność prawdzie i dobru. Na wartości uwrażliwia każda historia, gdyż stosowane w niej porównanie uczy odróżniania prawdy od fałszu i dobra od zła. Wartość rozpoznaje się dzięki temu porównaniu.

Prawidłowe programy kształcenia są w programach politycznych przejawem troski o człowieka. Służą więc utrwalaniu się humanizmu. W tych programach muszą znaleźć się zasady kierowania wychowaniem w taki sposób, by zapewniały one sytuowanie się ludzi w relacjach osobowych, by więc większą wartość miały dla nas osoby niż rzeczy.

W wychowaniu nie wystarczą jednak tylko poglądy. Potrzebni są również wychowawcy, usprawnieni w mądrości i kierujący się życzliwością. Bezwzględną życzliwość należy wiązać z roztropnością, gdyż szczerze chcemy usprawnić kogoś w mądrości. Wychowawców obowiązuje nie tylko posiadanie sprawności moralnych, lecz także wiedza o wychowaniu humanistycznym i o strukturze relacji stanowiących religię, ponadto zawsze wierność prawdzie i dobru. Wykształcenie i wychowanie polegają bowiem na wprowadzeniu innych w więź z prawdą i dobrem, a nie na sumie wiadomości na ten temat.

Poprzez wszystkie te działania tworzy się w człowieku jego kulturę wewnętrzną. Ta osobista kultura pozwala na sytuowanie się ludzi w relacjach osobowych i na tworzenie dzieł, mobilizujących nas do nabywania kultury osobistej i tworzenia kultury zewnętrznej.

Sposobem chronienia relacji osobowych jest przestrzeganie przykazań. Chronią one powiązania osób z osobami. Są przygotowywaniem do życia w małżeństwie, rodzinie, we wspólnocie narodowej, także w państwie. Przestrzeganie przykazań uczy bowiem kierowania się we wszystkim miłością, która przecież jest służeniem z czcią osobom. Tak realizowana służba społeczna jest najwyższej miary obywatelskością i właściwym spełnianiem roli jednostki w społeczeństwie i narodzie.

Przykazania pomagają w pomijaniu w kulturze tego, co złe i fałszywe, a także niedoskonałe. Pełnią rolę sposobów realizowania programu politycznego, wyznaczonego negatywną formułą stałej racji stanu. Odrzucenie przykazań, gdy w wyniku tego ktoś popełnia przestępstwa, pośrednio ściga się przepisami prawa. Prawo jednak, jako uprawnienia i obowiązki, nie wszystkich wewnętrznie mobilizuje. Najmocniej mobilizuje miłość. Miłość jednak nie jest bezpośrednim skutkiem zachowania przykazań. Przykazania tylko ją chronią, podczas gdy ona sama już wiąże ludzi jako relacja osobowa. Wymaga więc osobnego kształcenia i wychowania.

Miłość jako relacja, budująca się na istnieniu w jego przejawie realności, wiąże osoby od razu na najwyższym poziomie troski o dobro drugiej osoby. Tego poziomu bronią przykazania. Jednak to, co w kulturze złe i fałszywe, osacza człowieka i obniża poziom miłości. Ta miłość jako troska o dobro osób ma postać przyjaźni, a więc miłości trwałej i wiernej, ma postać bezinteresowności, nazywanej caritas, i ma postać amor, jako miłości wiązanej z cierpieniem, z ciągłą tęsknotą do bezpośredniej obecności osoby kochanej.

Programy polityczne muszą zawierać zasady sprzyjające chronieniu ludzkich przyjaźni i bezinteresowności, także chronieniu tych osób, które boleśnie, w postaci kryzysu religijnego, przeżywają tęsknotę do Boga. Załamanie się tej tęsknoty wprowadza w rozpacz, która przyjmuje postać ateizmu i załamania się miłości do ludzi. Znaczna liczba osób zrozpaczonych i odrzucających miłość w powiązaniach z ludźmi jest wysoce niekorzystna dla narodu i państwa. Także z tego względu programy polityczne powinny chronić relacje osobowe, stanowiące zarówno humanizm, jak i religię.

Ważnym sposobem chronienia humanizmu i religii są instytucje kulturalne: towarzystwa, zjazdy, a głównie uniwersytety.

One przez swe wydziały wprowadzają tematy na forum towarzystw i zjazdów. Zjazdy w dziedzinie humanistycznej dotyczą najczęściej tematu człowieka i wspólnot, zjazdy w dziedzinie religii to dni skupienia i rekolekcje. Aktywność humanistyczna uczy uzyskiwania i chronienia mądrości. Aktywność religijna ośmiela do podjęcia wysiłku uzyskiwania miłości. Mądrość imiłośćwyznaczają kulturę powszechną. Z tej kultury wyłoni się poważna polityka powszechna.

Proponowanie, aby programy polityczne kierowały do chronienia mądrości imiłości, a tym samym do chronienia więzi z ludźmi i z Bogiem, może dziś jeszcze szokować, gdyż obecnie ludzi kształtuje nowożytna i współczesna kultura, przeniknięta wątkami ateizującymi i laicyzującymi. W kulturze powszechnej mądrość i miłość są zrozumiałymi i koniecznymi akcentami.

W jakimś sensie lękając się nastawień ateistycznych i laickich chcę podkreślić, że programy polityczne powinny zawierać zasady, otwierające drogę do wskazań chroniących mądrość i miłość. Programy te nie są wprost wskazaniami, jak uzyskiwać powszechną kulturę wewnętrzną w wersji humanistycznej i religijnej. W pełnej wewnętrznej i zewnętrznej kulturze powszechnej zachęcanie do wiązania się miłością z ludźmi i z Bogiem byłoby zupełnie na miejscu. Byłoby także zrozumiałe, że konieczną zasadą polityki powinna być miłość.

 

~o~

 

"Mądrość buduje państwo. Człowiek i polityka. Rozważania filozoficzne i religijne", M. Gogacz